Na ostatniej prostej: Z miłości do Falubazu
Odliczamy dni do startu nowego sezonu. W Zielonej Górze już niemal tradycyjnie nie obyło się bez trzęsienia ziemi. Czy jak w filmie Alfreda Hitchocka, teraz napięcie będzie tylko rosło?
U nas zawsze musi być gorąco. Jeszcze zawodnicy nie zdążyli wyjechać na tor, a już mieliśmy chwile zwątpienia czy w ogóle ten sezon da się odjechać w komplecie. Straszyły nas nagłówki o tym, że brakuje 1,5 mln zł w budżecie, że będzie trzeba podziękować któremuś z żużlowców za współpracę. Mamy świetny skład, który upatrywany jest w roli jednego z faworytów ligi. To przyjemna odmiana po ubiegłorocznym sezonie, gdzie z góry nakreślono nam scenariusz walczenia o utrzymanie. Cieszymy się drużyną od późnej jesieni, nie mogąc doczekać się pierwszych jazd i emocjonujących meczów. A tu taki klops.
Udziałowcy nie mogą się dogadać. Prezes idzie do mediów i rysuje czarny scenariusz. Posunięcie dobre, bo skuteczne. Doprowadza do wprowadzenia do spółki miasta, a panowie Robert Dowhan i Zdzisław Tymczyszyn w końcu godzą się na nowy podział akcji. Sami - jak przyznał prezes Adam Goliński - do dawania środków na Falubaz nie byli skorzy, a blokowali udział w niej władz ZG. Nie dziwię się, że władze chciały wejść do spółki. Dając od tylu lat duże pieniądze, udostępniając stadion, z którego przecież korzysta tylko Falubaz, można oczekiwać udziałów w tym, na co łoży. Proste. Poza tym to też stabilizacja dla klubu, bo w razie "W" miasto jest gwarantem stabilności i nie będzie stroić fochów, gdy nie daj Boże będzie trzeba zasypać jakąś dziurę w budżecie. I nie, nie martwcie się, że gdy zmieni się prezydent, odwidzi mu się finansowanie żużla. Nikt już nie popełni takiego błędu jak pani Bożena Ronowicz, która na starcie swojej prezydentury zapowiedziała, że żużla, ani żadnej innej dyscypliny faworyzować nie będzie i "wszyscy dostaną po równo". No tak się nie da, a pani prezydent szybko zrozumiała, że w tym mieście takich rzeczy Falubazowi się nie robi. Polityczny strzał w stopę, kolano i jeszcze udo.
Niestety takie są realia, że sportem rządzi teraz pieniądz. Jeśli jest ktoś, kto chce swoje prywatne środki inwestować w markę Falubaz, należy się z tego cieszyć. A nie blokować działania, byle utrzymać się przy sterach. Robert Dowhan w historii Falubazu będzie kojarzony ze złotym okresem. Wyprowadził klub na prostą i dał kibicom mnóstwo niezapomnianych emocji i medali. Tego nikt mu nie zabierze i za to zawsze będzie miał szacunek. Na pewno trudno jest mu się pogodzić ze stratą wpływów w Falubazie, ale zastanawia także cisza. Osoba tak medialna i zawsze chętnie zabierająca głos w sprawie speedwaya, unika komentarzy...
Pan Stanisław Bieńkowski ma pomysł i środki, by je spożytkować na żużel. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Mamy silną drużynę i możemy liczyć w tym sezonie na walkę o medale. A to przecież - dla nas zakochanych w Falubazie i żużlu - liczy się najbardziej!
2019-03-14 01:44:06
Kategoria: zuzel / newsy